9 października 2011

Recenzja filmu "Super"

Kiedy zobaczyłem obsadę najnowszego filmu James`a Gunn`a "Super" byłem zaciekawiony tą produkcją na tyle, żeby w momencie wyemitowania jej w angielskiej TV, zasiąść do telewizora. Teraz jednak żałuję straconego czasu.



Zacznijmy od początku, czyli historii. Jest sobie koleś. Totalny nieudacznik, który sam przyznaje że miał tylko dwa dobre momenty w życiu. Ten koleś to Frank D`Arbo (Rainn Wilson). Ma on  piękną żonę Sarah (Liv Tyler), która postanawia uciec od niego do niejakiego Jacqes`a(Kevin Bacon). Nasz bohater w samotności przechodzi traumę, którą potęguje to, że ów kochanek okazuje się być super-ekstra-złym-dilerem. Frank doznaje olśnienia i dotyku bożego palca i postanawia zostać superbohaterem bez mocy. Przy użyciu klucza francuskiego pacyfikuje miasto. Niedługo potem "los" zsyła mu pomagiera. Ekspedientkę w sklepie z komiksami Libby (Ellen Page). 

Historia jest tak naiwna i nie trzyma się kupy, że scenarzyści musieli chyba być nieźle zjarani gdy pisali to coś. Naprawdę  powiem tylko, że jucha leje się równo, a zobaczenie twarzy byłej żony w żygowinach to jedna z normalniejszych rzeczy, jaka spotyka Franka. Najgorsze jest jednak to, że główny bohater to po prostu ciota, laluś, mazgaj i mięczak, a to że z niezdary staje się bohaterem miało chyba być wzorowane na Supermanie. Jednakże jest pewna różnica Clark Kent udawał niezdarę, a D`Arbo jest niezdarny. Osobiście nie widzę nic zabawnego w waleniu kogo popadnie kluczem francuskim w łeb i krzyczeniu:" Nie można wpychać się/(wcinać?) do kolejki". Od kiedy bohater dostaje do dyspozycji bronie, bomby etc. zamienia się w Punishera. I to również nie jest ani zabawne ani smutne. O ile jednak Wilsonowi można wybaczyć, w końcu taką dostał rolę, a i aktorem jest co najwyżej średnim, to nie mogę zrozumieć co się stało z resztą obsady. Libby która powinna by seksowną pomagierką jest najlepszym środkiem antykoncepcyjnym jaki znam. Jej dialogi z Frankiem to szczyt drętwoty. Zresztą nie tylko te dialogi, ale generalnie wszystkie. Liv Tyler jest tak mało, ze szkoda gadać. Tak na marginesie. W filmie sa sceny erotyczne (całe dwie) ale bohaterowie "kochają się"... w ciuchach!. Ani Tyler, ani Page nie uraczy widza swoimi wdziękami. Może autorom zabrakło kasy?? Jakiś plus?? Kevin Bacon zagrał przyzwoicie i dziwię się, czemu nie uczyniono go głównym bohaterem filmu. Może i nie jest najlepszym Szwarccharakterem jaki widziałem, ale wyróżnia się na tle innych na tyle, że warto o nim wspomnieć.

Technicznie to dno totalne. Trzęsąca się kamera, dorysowywane "splashe" (stylizowane na komiks), krew tak sztuczna jak tylko mogłaby być, a momenty śmierci poszczególnych postaci odrażające. Bóg niczym w "Futuramie" ma macki, a wszelkiego rodzaje wybuchy żywo przypominają pierwszą "Godzille".

Kolejnym bezsensem jest sposób prowadzenia narracji. Raz to Frank jest lektorem, komentując swoje przygody, raz go nie ma. I może nie byłoby to złe, gdyby nie to, że pojawia się i znika bez ładu i składu, w zasadzie nic nie wnosząc a tylko dorzucając cegły do tonącego okrętu.

Muzyka nie jest zła. Parę kawałków, które się "skądś" już słyszało. Natomiast odgłosy walk, a w szczególności wystrzałów, brzmią jak kapiszony i plastikowe zabawki. Po prostu straszne.

Pewnie wszystko dałoby się wybaczyć, gdyby ten film był śmieszny. Albo mądry. Albo wzruszający. Ale nie jest! Komedia nie śmieszy, akcja nudzi, a dramat wywołuje uśmiech politowania. Bo jak można współczuć takiemu frajerowi! Przez cały czas miałem wrażenie, że ten facet sobie na to zasłużył. 

Nie widzę nic specjalnego w tym filmie. Nie widzę nic, co mogłoby usprawiedliwić wydane na niego pieniądze i udział w nim znanych aktorów. Ale tutaj zawiodło wszystko. I jeden Kevin Bacon to za mało żeby dać temu filmowi choć 3. "Super" to dla mnie jeden z gorszych filmów roku, którego nikomu nie polecam i z czystym sumieniem daje mu 2/10!.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz