24 października 2011

Recenzja filmu "Exam"

Polska to kraj, który często omijają bardzo dobre filmy. Niekoniecznie genialne, ale takie które mają ciekawy scenariusz, niezły pomysł i dobre aktorstwo. Takie które ogląda się z przyjemnością, nie zastanawiając się, gdzieś już to widziałem. Szkoda, że wydany w 2009 roku Exam, nie doczekał się nawet premiery na DVD, gdyż jest to obraz nietuzinkowy, ciekawy i choć może czasami kuleje, to na pewno wart, aby go zobaczyć.


Rzecz opowiada o ośmiu kandydatach na lukratywne stanowisko w pewnej korporacji. Dowiadujemy się, że mają znaleźć odpowiedź na jedno pytanie, a wtedy otrzymają posadę. Jednocześnie obowiązują ich następujące zasady: nie mogą skontaktować się z egzaminatorem, ani ze strażnikiem, nie mogą wyjść z pokoju, ani zabrudzić swojego arkusza. Szybko okazuje się, że tak na prawdę nie wiedzą jakie to stanowisko, większość z nich nie wie w jakiej firmie, a jedyne co ich interesuje to pieniądze. Dopiero potem dowiadujemy się, że korporacja jest firmą medyczną, która wsławiła się wynalezieniem leku, na zarazę, która zabiła dużą część populacji, a praca w niej jest na tyle lukratywna, że warto dla niej zabić. Zresztą kreacje bohaterów i ich pobudki, są kluczowe dla filmu, gdyż przez cały seans widzimy tylko 10 postaci. Kandydatów, egzaminatora i strażnika. Nikogo więcej.

Szczerze mówiąc, był taki moment że obwiałem się, że będzie to kolejny slasher. Na szczęście tak nie jest, choć czasem "leje się krew", to jucha nie bucha dookoła, niczym para z garnka z ziemniakami, lecz wszystko jest stonowane. Jednocześnie, nie ma tu za wiele efektów specjalnych, służą one jedynie podkreśleniu fabuły, a nie odwróceniu uwagi od wydarzeń na ekranie. I tu niestety widać największą bolączkę filmu: przewidywalność.

Decydując się na taką formę narracji, reżyser zabrał sam sobie wachlarz środków i możliwości, którymi mógłby obarczyć głównych bohaterów. Szczególnie w połowie filmu, kiedy już poznamy ich charaktery, łatwo się domyślić co zrobią potem. To się zmienia na koniec, lecz zakończenie, jest IMHO... dyskusyjne. Owszem, jak cały film, opiera się ono na surowej logice, lecz powód dla którego przeprowadzano taką rekrutacje jest co najmniej... naciągany. No, ale lepszy ten niż żaden.

Wspomniana przeze mnie logika, to bodajże największy atut "Exam". To ona dyktuje tempo narracji, kolejne zdarzenia na ekranie. Wszystko jest tu logicznie powiązane w całość i tylko można się zastanawiać, czy jest to choć trochę realistyczne. czy ktokolwiek zastanawiałby się w takiej sytuacji, jaką żarówkę zbić, czy jak uruchomić zraszacze. Może wyglądałoby to lepiej, lecz reżyserStuart Hazeldine , zatrudnił głównie niedoświadczonych aktorów i czasem ma się wrażenie, że mogło to zostać zagrane lepiej. Nie to, żeby było źle, jest dobrze, ale nie genialnie. Jedynie Colin Salomon wybija się ponad przeciętność i gdy jako egzaminator pojawia się na ekranie, robi się ciekawie.


"Exam" to nierówna pozycja. Ciekawy pomysł, niezły scenariusz i brutalna logika, to cechy za które polubiłem ten film, zaś cała reszta to zwyczajny średniak. Ja daje mu 7,5/10, bo dawno już tak dobrze nie bawiłem się oglądając film psychologiczny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz